GDY OPADNĄ KASZTANY
Razem z kasztanami jesień opada na ulicę.
Popękane łupinki otwierają się
by uwolnić je i oddać w ramiona słońca.
W strugach deszczu pozbieram je
i zacisnę mocno w dłoniach
wraz z jesienną cząstką tych chwil.
W powietrzu który niesie zapach
przemijająco beztrosko dni.
Budzi się kolejna pora
wysublimowanych w anturażu otoczenia kolorowych spojrzeń tła.
Nałożę wachlarz z kolorowych liści
i położę na nich się.
Będę patrzał w niebo
rozsypując dookoła siebie
miłość czarno-białą.
Wstanę nowy
bardziej kolorowy
z natury utkany.
Przejdę koło Ciebie i innych ludzi
by ich wszystkich tym zarazić.
Po czym siądę i oprę się
pod dorodnym tym kasztanem
jesienno-szarym.
Opuszczonym przez ciężar
który na nim spoczywał by dojrzeć.
W obrazie widoczne zostaną kasztany
które od słońca promieni
ze mną dojrzewały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz