PROMIEŃ ŚWIATŁA
Odbijam się od ścian
wraz z echem które za mną podąża.
Po omacku drapię ściany
zostawiając na nich wydrapane ślady.
Palce me krwawią
ja do celu podążam.
Lecz ciemność ta mnie wciąga
i nie może mnie strawić.
Zagryzam wargi boleśnie
zamiast oddalać jedną od drugiej.
I słowa z siebie wydobyć
krzyczeć tak głośno jak umiem.
Niepokój zamienia się w amok
myślami zostałem gdzieś z tyłu .
Uczucia swe gdzieś pochowałem
co sprawia mnie wolnym od bólu.
Spragniony światła jak wody
zobaczyłem w ciemności gdzieś promień.
Który mnie poprowadzi
w dalszą piękniejszą drogę.
I echo nagle wróciło
a było już bardzo daleko.
Wstałem i poszedłem za światłem
co jasność miało swą wielką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz